Dzisiaj relacja z naszej pierwszej wycieczki rowerowej. Upały były niesamowite, więc na rower jeździliśmy tylko rano, po obowiązkowej kąpieli w basenie zlani od stóp do głów wodą. Wyruszaliśmy ok 8.00 z zapasem wody do picia i polewania się co jakiś czas. Sposób genialny, polecam:) Za pierwszym razem nie dotarliśmy do żadnego miasteczka, ale okolica i tak nas zachwyciła.
Codziennie rano przychodził do nas cwany kot żebrak. Każde dziecko myślało, że kotek przychodzi tylko do niego ponieważ kot pojawiał się od razu po otwarciu drzwi lub nawet wcześniej wskakiwał na parapet jak tylko usłyszał jakieś ruchy w apartamencie. Kotek był tak sympatyczny, że dzieci zmuszały nas nawet do kupowania dla niego karmy 🙂Wycieczkę zaczynaliśmy od przepysznej kawy nad pobliskim stawem. Było to chyba miejsce spotkań okolicznych dziadków z perfekcyjnie przygotowanymi miejscami do wędkowania. Raz widzieliśmy nawet dziadka ucinającego sobie drzemkę na krzesełku, nie zdobyłam się na zrobienie mu zdjęcia 😉
W czasie kolejnych wycieczek znaleźliśmy nawet przepiękną opuszczoną ruinę z moimi wymarzonymi płytkami kuchennymi…
Ewa Kudłaty - Przypomniała mi się Twoja Toskania i nie mogłam nie zaglądnąć ponownie. Wspaniale uchwycona magia tego miejsca.